Archiwalne fotki, archiwalny
tekst, archaiczny aparat J
Wakacje – bodajże po 3-cim
roku studii... Piękne czasy swobody i dobrej kondycji.
Raczej fotorelacja to to nie
jest... ale wspomnienia pozostają jakby to było wczoraj.
Oryginalny
tekst z 2006 roku - „Ciekawy trip, gdyż
pierwszy raz jechałem na nowym siodle i w butach zatrzaskowych. Było trochę
problemów ale dałem radę, raz się wpieprzyłem w wode na źródełkach:).
Siodło spisało się idealnie
zrobiłem jakieś 90 kilo a tyłek lekko tylko bolał, ale nie tak jak na tamtym
!!!
Wziołem mapę i z zamiarm
przejechania szlaku przez Roztoczański wyruszyłem do Zwierzyńca szosą, żeby
było szybciej.
Po dotarciu do Zwierzyńca ruszyłem
zielonym szlakiem zaczynającym się koło zalewu RUDKI.
Początek beznadziejny !!!
Wszystko zarośnięte !!! Później się przetarło, jak przejechałem pare set metrów
w totalnj gęstwinie i przedarłem się przez zwalone drzewa !!! Jakiś tam zjazd
był ale ogólnie to płasko jak cholera, a oznakowanie pozostawia duzo do
życzenia !!!... bo się w końcu zgubiłem, a nie byłem nawet w połowie szlaku !!!
Wyjechałem w Bodaczowie jak
się jedzie na Zamość, więc nie myslać dużo wykręciłem na Szczebrzeszyn. Na
placu głównym jak się objadałem sezamikami, podbili do mnie dwaj bajkerzy zza
Zamościa, na raczej freerajdowych maszynach i troszki pogadaliśmy. Powiedziałem
im, że wybieram się na te wąwozy, z których jak się zczaiłem oni własnie
wrócili, gdyż są piękne i jest ich sporo w okolicy, na co oni polecili mi żebym
nie zjeżdżał pierwszym zjazdem, tylko go minął i pojechał drugim, jakiś lepszy
podobno. Noi ostrzegli mnie żebym uważał na psy koło żółtego budynku :)
Po chwli ruszyłem...minąłem
pierwszy zjazd i zatrzmałem się żeby coś pokamerować:) A zatrzymałem sie jak się
w krótce zczaiłem na wprost tego żółtego budynku:):) Minęła tylko chwilka, a pieski
już leciały w moją stronę:)...(dwa wielkie wilczury:)
...umknąłem im...
chwilkę odsapnąłem i pojechałem dalej...trafiłem na zjazd ale nie ten co mi chlopaki o nim opowiadali (ale też
był fajny), następnie piękny odcinek wąwozem, a później na orientacje aż do
głównej uliny i na Czarnystok w stronę domu gdyż już późno było i się ściemniać
zaczęło.
Wykręciłem jakimś szlakiem
przez lasy na Rapy Dylańskie i wyjechałem koło Trąby. Później chwilka pod
blokeim z chłopakami, dom i z powrotem pod blok na piwko:):):):)
I tak oto wykreciłem w
ciekawy spsób prawie 90 kilo::):):):):)”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz